top of page
wstepien7

Bruk Hollywood Blvd


Dużo ludzi myśli, że Los Angeles to miasto z amerykańskiego snu: słońce, palmy, drogie samochody, piękne wille z basenami, seksowni ludzie… Jeśli ktoś przyjedzie po raz pierwszy do LA to raczej zaskoczy go inny widok. Zaskoczy to małe słowo, raczej zszokuje, będzie się zastanawiać czy przypadkiem nie pomylił lotniska i czy nie przyjechał do kraju Trzeciego Świata. Zderzy się bowiem z brudem i śmieciami na ulicach, mnóstwem bezdomnych, z architekturą stworzoną z gipsu i kartonu. Zwróci uwagę na poobijane samochody, niemodne kuchnie i rozwiązania techniczne rodem z ubiegłego wieku – linki w autobusach zamiast przycisków na żądanie, przedpotopowe urządzenia kuchenne i drewniane słupy elektryczne jak z Dzikiego Zachodu. Chwilami przypomina to wszystko bardziej Meksyk niż Kalifornię jaką znamy z filmów. A wisienką na torcie tej kalifornijskiej iluzji pięknego snu jest Hollywood.

Trudno o większą mistyfikację niż Hollywood Boulevard. Czy ulica, która zaczyna się przy Laurel Canyon Boulevard, a kończy przy słynnym Sunset Boulevard jest rzeczywiście ikoną Hollywood? Jeśli Nowy Jork wygląda tak dobrze jak na filmach, a może nawet i lepiej (takie jest moje zdanie), to Hollywood Boulevard nie wygląda nawet w połowie tak dobrze jak w obiektywie kamery. Oto co przemysł filmowy jest w stanie wytworzyć z miasta, które jest po prostu obiektywnie mówiąc brzydkie.

W 1958 roku na Hollywood Blvd powstała słynna Walk of Fame (Aleja Sław), która rozciągnęła się z czasem na okoliczne ulice, kiedy „gwiazd” na chodniku zaczęło przybywać coraz więcej. Trudno powiedzieć co turyści widzą w tym miejscu bo wmurowane gwiazdki nie są w żadnej sposób ładne ani niczym się właściwie od siebie nie różnią. Przechadzając się po Hollywood Blvd możemy za to natrafić na mnóstwo straganów, sklepów z pamiątkami, ulicznych sprzedawców kiełbasek i wielu śpiących bezdomnych. Tłumy turystów przewalają się od stacji metra do Chinese Theatre, żeby dotknąć i na własne oczy zobaczyć miejsce gdzie corocznie odbywa się gala wręczenia Oskarów.

Trzeba powiedzieć, że z zewnątrz Chinese Theatre prezentuje się bardzo dobrze, wmurowane w posadzkę odciski rąk wielu gwiazd są tym co naprawdę warto zobaczyć. Wkładając dłonie do odlewów możemy poczuć się kimś naprawdę ważnym i na chwilę zjednoczyć się z ukochanym idolem. Myślę, że ma to szczególny wydźwięk w przypadku gwiazd, które zmarły, odciski przypominają pośmiertne maski dłoni i są nieśmiertelnym znakiem śmiertelności.

Za Chinese Theatre rozciągają się galerie handlowe i kina (i widok na Hollywood Sign). Szczerze powiedziawszy to większe wrażenie robi Galeria Katowicka. Nie mówiąc już o tym jak wygląda budynek Dolby Theatre. A to tutaj odbywa się coroczna ceremonia wręczenia Oskarów. Jak to możliwe? W Los Angeles wszystko jest możliwe… Jest to z jednej strony piękne bo pokazuje, że możliwości są nieograniczone, z drugiej strony przerażające, że kontrast między tym co widzimy w rzeczywistości i tym co jest pokazywane na ekranie to przepaść.

Podobno Los Angeles to ocean miernoty z wyspami wspaniałości. Jeśli tylko masz pieniądze, jesteś biały to możesz się cieszyć tymi wyspami, ale Ci, którzy nie zaliczają się do tej grupy raczej mają pod górkę ze wszystkim. Tutaj rzeczywiście możesz zarobić duże pieniądze, ale jak jest stracisz, nikt Ci nie pomoże, wylądujesz na ulicy. Duże pieniądze = duże ryzyko.

Mieszkając w Santa Monica, czyli jednym z najdroższych miejsc obok Beverly Hills oraz Bel Air chwilami można zapomnieć jak wygląda prawdziwe Los Angeles. Mieszkają tu bowiem jedni z najbogatszych ludzi w Kalifornii. Ich posiadłości są ogromne, ogrodzone wysokim płotem lub żywopłotem, posiadają własnych szoferów, helikoptery, awionetki oraz sztab służących i ogrodników. Ale wystarczy na chwilę oddalić się od centrum aby przenieść się do slamsów i poczuć się w zupełnie innym świecie – nędznym, brudnym i niebezpiecznym.


Bajka Fredry o starym cyganie i naiwnej babie, która chciała na własne oczy zobaczyć jak z gwoździa przygotuje się wieczerzę, najlepiej oddaje czym jest Hollywood Boulevard. Nakręcamy się na legendarną ulicą, wręcz mityczną, o której tyle słyszeliśmy, ale finalnie okazuje się, że to co widzimy różni się bardzo od tego co mamy w naszych głowach. A ideał sięga tutaj jedynie bruku, dosłownie i w przenośni…

73 views0 comments

Recent Posts

See All

Comments


bottom of page