Przed wyjazdem do Kalifornii rozmawiałem ze stypendystą Fulbrighta z Wrocławia. „Wojtku, najważniejszymi miejscami jakie musisz zobaczyć w Stanach Zjednoczonych są Parki Narodowe. Ja każdego weekendu zwiedzałem inny i przeznaczyłem na to sporą część mojego stypendium. To naprawdę unikatowe doświadczenie”. Pomyślałem „No dobrze. Parki jak parki. Zobaczę je pod koniec stypendium, albo przy okazji jakiejś wycieczki ze znajomymi”. Lubię naturę, ale nie byłem na tyle zdesperowany aby całe stypendium przeznaczyć na jeżdżenie po Parkach Narodowych USA, zwłaszcza tych leżących w granicach innych stanów niż Kalifornia. Zdecydowałem się zobaczyć cztery najważniejsze: Joshua Tree, Death Valley, Sequoia i Yosemite, a resztę podczas kolejnych podróży po Ameryce. Pierwszym dwóm parkom poświęciłem osobne posty na moim blogu (https://www.wojciechstepien.com/post/opera-na-pustyni
W niniejszym chciałem napisać parę słów o Sequoia i Yosemite, obu parkach leżącym w górach Sierra Nevada.
Największe okazy sekwoi rosną tylko w kilku miejscach w parku. I rzeczywiście… ich widok jest spektakularny. Niektóre otrzymały nawet swoje imiona… - największe na świecie drzewo nosi nazwę Drzewo Generała Shermana, a drugie to Drzewo Generała Granta. Rosną one w Gigant Forest (Lesie gigantów), w którym podobno znajdują się największe drzewa na świecie. Jak to mówi mój znajomy z Kalifornii „W Ameryce wszystko jest największe bo tak chciał Bóg” – to zdanie jest prześmiewcze ponieważ mój znajomy jest wojującym ateistą.
Rzeczywiście sekwojowe giganty (Gigant Sequoias) to absolutny cud natury. Dopiero jak zrobi się zdjęcia pod takimi drzewami to widać jak są niewyobrażalnie olbrzymie… Jest kilka ścieżek w parku Sequoi, gdzie można zobaczyć ich leżące pnie. Człowiek czuje się naprawdę maleńki, kiedy stoi pod korzeniem takiego giganta. Zwróciłem uwagę na to, że wiele drzew jest podpalonych na dole. Okazuje się, że sekwoje wytrzymały wiele pożarów, a ogień, który trawi las, pomaga im w pozbyciu się różnego rodzaju insektów. Dla sekwoi ogień okazuje się zbawiennym lekarstwem, tylko niektóre z drzew uległy całkowitemu zwęgleniu, ale w dużej mierze są tylko delikatnie nadpalone. Wszędzie w parku ustawione są tablice, które informują, że trzeba uważać na niedźwiedzie i nie należy nic zostawiać w samochodzie ponieważ grozi to wybitym oknem lub uszkodzoną karoserią. Nawet na parkingach są specjalne śmietniki tak skonstruowane, aby misie nie potrafiły się do nich dostać.
W porównaniu z sekwojami, Park Yosemite jest ogromny i posiada mnóstwo różnorodnych atrakcji. Dolina, w której leży, szczyci się spektakularnymi widokami, które naprawdę zapierają dech w piersiach. Mając dużo czasu i energii, można wybrać się na górską spinaczkę na otaczające skały (Glacier Point, Half Dome). Najbardziej niezwykłe są jednak jeziora oraz wodospady i to one najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Nie byłem nad Niagarą, ale przyznaję, że odwiedzenie tych kilku wodospadów było wyjątkowym doświadczeniem. Strumienie skąpane w jasnym słońcu, kropelki rozpryskującej się wody tworzące mgłę i huk spadających kaskad są nieporównywalne z niczym innym. Wodospad Yosemite jest podobno największym wodospadem w Stanach Zjednoczonych. Można naprawdę było to poczuć, zobaczcie sami….
Park Yosemite jest najpopularniejszą naturalną atrakcją środkowej Kalifornii, podczas gdy Dolina Śmierci - południowej (podobno co roku odwiedza go około 3.5 miliona turystów). Tłumy Kalifornijczyków ciągną do Yosemite od późnej wiosny do końca lata. Na wjazd czeka się z godzinę, a czasem i więcej, trzeba oczywiście uiścić odpowiednią opłatę, ale dostaje się fantastycznie dobrze opisaną mapkę (o internecie lepiej zapomnieć, więc bez mapki można naprawdę zabłądzić). Pomyśl, że mieszkasz w LA, gdzie prawie codziennie jest korek, a potem jedziesz w weekend do Yosemite, chcąc odpocząć od miejskiego ruch, i co widzisz jako pierwsze: korek. Korek na wjeździe, a następnie korki w samym parku w związku z tym, że nie można tak łatwo znaleźć wolnego miejsca parkingowego, a chętnych jest wielu. Jednym słowem: totalne szaleństwo spragnionych natury Kalifornijczyków.
Park Yosemite rzeczywiście jest bardzo zielony i zupełnie nie przypomina pustynnych okolic południowej Kalifornii, może dlatego cieszy się tak wielką popularnością. Atmosfera samego parku przypomniała mi kreskówkę o Misiu Yogim i chociaż jej akcja rozgrywa się w parku Yellowstone, to same warunki parku z ubranymi w mundury strażnikami są porównywalne do tego co widziałem w Yosemite. Żeby zobaczyć wszystkie wspaniałości tego miejsca trzeba by tutaj spędzić z tydzień, ale baza noclegowa w okolicy nie należy do najtańszych, nawet dla Kalifornijczyków. Mnie i Andrzejowi wystarczył jeden dzień i tak naprawdę dużo zobaczyliśmy (bo wyjechaliśmy w miarę wcześnie rano w przeciwieństwie do pewnych znajomych z Culver City ;) ). Zatrzymaliśmy się we Fresno, które jest w miarę blisko. Przy okazji dowiedziałem się, że to miasto słynące z uprawy bakalii. To tutaj hoduje się sprzedawane w naszych sklepach migdały, pistacje i rodzynki kalifornijskie. Drzewka pistacjowe ciągną się hektarami wzdłuż linii kolejowej do San Francisco.
Jak wyjeżdżaliśmy z parku i kierowaliśmy się do Los Angeles, to widzieliśmy tak szybko zmieniające się krajobrazy, z różnokolorowymi wzgórzami, żółtymi polami, że można było doświadczyć lekkiego zawrotu głowy. Rzeczywiście cała natura Kalifornii jest niezwykła i bardzo bogata. Nigdy nie widziałem tylu różnorodności przyrodniczych na przestrzeni zaledwie kilkuset kilometrów.
Przyznaję, że oba Parki skradły moje serce, jak i cała środkowa i północna Kalifornia z San Francisco i Big Sur (o których to pisałem w kilku postach, chętnych odsyłam https://www.wojciechstepien.com/post/big-sur, https://www.wojciechstepien.com/post/zauroczenie-cz-i, https://www.wojciechstepien.com/post/zauroczenie-cz-ii-chinatown ).
Pozostaje mi tylko przyznać rację mojemu fulbrightowemu koledze z Wrocławia i powiedzieć: „Muszę tutaj jeszcze powrócić i zobaczyć całą resztę tego naturalnego bogactwa Ameryki”. Na pudełku z pięknymi kartami parków narodowych, które zakupiłem w Yosemite, mogę już z dumą zakreślić cztery miejsca. Pozostaje mi zobaczyć jeszcze tylko 59 parków narodowych USA…
Comments