Tydzień temu wracałem z moją córką z San Francisco do Los Angeles. Czekając na samolot zastanawiałem co by było, gdyby Polskie Linie Lotnicze uruchomiły połączenie między San Francisco a Krakowem? Ktoś powie: „No nic by nie było”. No nie do końca…
Patrząc na wydrukowaną kartę pokładową czulibyśmy, że coś tutaj jednak nie pasuje. Lecimy z terminala działacza gejowskiego Harveya Milka na terminal potępiającego homoseksualizm i nazywającego go elementem cywilizacji śmierci papieża Jana Pawła II. To tak jakbyś lecieli z jednej planety na drugą. Dla większości ludzi nie ma to większego znaczenia, ale pomyślmy, że para gejów leci sobie spokojnie z San Francisco do Krakowa, a ich córka pyta: A kim był Jan Paweł II i co takiego zrobił, że to lotnisko nosi jego imię?
Jak odmienne mogą być perspektywy patrzenia na różne życiowe kwestie i jak różne wartości przyświecają ludziom w ich działalności. Wiadomo, że Kraków jest przepojony obecnością arcybiskupa, a potem kardynały Wojtyły, że każdy kamień w tym mieście św. Jana Pawła II może powiedzieć coś na jego temat. Natomiast w San Francisco cała dzielnica Castro ciągle jeszcze pamięta Harveya Milka – działacza na rzecz wyzwolenia osób LGBT.
Kim był Milk, że terminal lotniczy w San Francisco nosi jego imię. Był pierwszą osobą jawnie homoseksualną w Radzie Miasta San Francisco. To on tak naprawdę doprowadził do tego, że osoby LGBT otrzymały wolność i równy status. Różnica pomiędzy św. Janem Pawłem II a Harveyem Milkiem polega na tym, że Milk zapłacił za to wysoką ceną. Zginął zastrzelony przez innego członka Rady Miasta Dana White’a, a całą historię opowiada nagrodzony dwoma Oskarami film Obywatel Milk. Tym samym Milk stał się gejowskim męczennikiem, tragiczna śmierć uczyniła z niego ikonę ruchu LGBT.
Od momentu przybycia na lotnisko w San Francisco witają nas jego olbrzymich formatów zdjęcia z dzielnicy Castro, w której mieszkał i działał. Można powiedzieć, że San Francisco bombarduje nas od razu Milkiem. (Na marginesie warto wspomnieć, że istnieją dwa ważne ośrodki ruchu wyzwolenia LGBT w Stanach Zjednoczonych: są nimi bar Stonewall w Nowym Jorku oraz dzielnica Castro w San Francisco.)
Wysiadając na stacji metra Castro uderzają niezwykle oryginalne tęczowe schody ruchome. Główna ulica ozdobiona jest tęczowymi flagami, a wszystkie przejścia dla pieszych są tęczowe. Tęcza jest dosłownie wszędzie… Przechadzając się po okolicy nie natrafimy jednak na wiele trzymając się i całujących par jednopłciowych. Życie tutaj nie toczy się tylko wokół seksu i związków uczuciowych.
Ważnym miejscem na mapie Castro jest Muzeum LGBT, które jest w sumie bardzo skromne i prezentuje rozwój i prześladowania ruchu LGBT w różnych krajach. Byłem trochę zawiedziony, że ilość informacji jest dosyć skąpa, a sama ekspozycja nie zrobiła na mnie właściwie większego wrażenia.
Castro jest barwne i kolorowe. Co ciekawe nie przychodzą tutaj tylko osoby LGBT, ale wszyscy którzy chcą poczuć się wolni i którzy niepasują do czarno-białej rzeczywistości. Czy Papież Jan Paweł II kiedykolwiek zawitał do dzielnicy Castro i dowiedział się jak żyją jego mieszkańcy? A czy Jezus z Ewangelii poszedłby do baru w Castro aby dowiedzieć się coś więcej o ludziach LGBT? Zastanówmy się nad obiema odpowiedziami i pomyślmy na czym polegają podobieństwa i różnice… Różnice, które kształtują serca i umysły wielu osób nie tylko w Krakowie i San Francisco, ale które promieniują z tych miejsc na cały świat.
Po co nam w ogóle ta polaryzacja. Czy nie możemy po prostu być różni i akceptować się wzajemnie, bo to chyba jest istotą człowieczeństwa. Może lepiej byłoby polecieć z San Francisco do Krakowa i nie gloryfikować nazwami tych lotnisk ani Harveya Milka ani Jana Pawła II. W Ameryce większość ulic nazywa się po prostu 2nd Street, 4 Street, 150 Street… Czy naprawdę Milkowi i JPII jest to potrzebne? Czy to nie dzieli ludzi i nie tworzy niepotrzebnych konfliktów? Spoglądając na powyższe zdjęcie zachęcam każdego do odpowiedzi na te pytania...
Comments