Jetlag powoli ustępuje, ale rośnie we mnie dziwne uczucie. Kocham Katowice, to moje miasto, tutaj są moje korzenie, a Śląsk to moja mała ojczyzna. Czasem jednak w myślach przenoszę się na chwilę do Kalifornii i Nowego Jorku, zachwyt z powrotu miesza się z tęsknotą z powodu wyjazdu. Moi przyjaciele ze Stanów przypominają o swoim istnieniu pisząc ze mną codziennie, pojawiają się też nowe plany wyjazdu do Ameryki. Zacząłem pisać piosenkę, rodzaj prywatnego wyobrażonego teleportu, która przenosi mnie do Nowego Jorku. Chyba jestem pomiędzy…
Od przyjazdu ciągle się z kimś spotykam i każdy chce obejrzeć tysiące zdjęć, które zrobiłem podczas stypendium. Moja wyobraźnia napędzana jest obrazami i wspomnieniem wydarzeń, spotkań, wycieczek, muzeów itp… Będąc w Santa Monica często chodziłem ulicami Katowic i zaglądałem do moich ulubionych miejsc, w Katowicach wędruję nad oceanem i wspominam przechadzki po San Francisco. Towarzyszy mi dziwne poczucie bycia pomiędzy…
Wszyscy wiemy jak wydarzenia, które odcisnęły emocjonalne piętno potrafią dalej w nas żyć. Zresztą chyba jako ludzie tego potrzebujemy… Pragniemy aby pozostało w nas słodkie wspomnienie miłości, która była niemożliwa, niezwykłego koncertu z którego nie pozostało nagranie, ludzi którzy odeszli oraz miejsc, w których spędziliśmy szczęśliwy czas. Karmimy się dobrymi emocjami z przeszłości, zwłaszcza wtedy kiedy jest nam trudno. Chyba nic w tym złego dopóki nie zaczniemy żyć przeszłością, a teraźniejszość postrzegać jako wroga.
Wczoraj odbyła się pierwsza próba Captaina Who, w związku z wystawieniem tego utworu w tyskiej Mediatece 20 sierpnia tego roku. Z dłuższej perspektywy czasowej stwierdzam, że lubię to co napisałem. Niektórzy nazwali ten utwór pastiszem i melanżem stylistycznym. „Wojtku. To nie jest muzyka współczesna”. No i co… „Wojtku to nie jest muzyka barokowa”. No i co… „Wojtku to nie jest muzyka rozrywkowa”. No i co z tego… Napisałem ten utwór na miesiąc przed wyjazdem do Stanów, wróciłem aby go wykonać w listopadzie i miesiąc po przyjeździe znowu pojawi się na scenie. Przedziwne… Ulokował się dokładnie pomiędzy wyjazdem a powrotem z Polski. I taki też jest stylistycznie – pomiędzy…
Może to zabrzmi socjopatycznie, ale nie przejmuję się… Kim jestem, jaki jestem… Jeśli mam coś do powiedzenia mówię – a czy to się musi wszystkim spodobać? Cieszę się, że to już czwarte wykonanie tego utworu, tym razem na dużym festiwalu szantowym Pieśni Portu Pracy. Jestem ciekawy… Jakby dwa lata temu mi ktoś powiedział, że powstanie i jeszcze ktoś będzie chciał go wykonać na festiwalu to bym powiedział, że jest stuknięty… No, ale rzeczy się dzieją… Ostatnio coraz częściej zupełnie bez mojego udziału. Ktoś mi kiedyś powiedział w Kalifornii, że jak zdecydujesz się być sobą to wszystko się zacznie jakoś układać… Wierzę w te słowa…
Byłem martwym kompozytorem przez wiele, wiele lat, musiałem się wewnętrznie zmienić aby powrócić. I ciągle sobie powtarzam – skoro odkryłeś w sobie energię tworzenia to dlaczego masz jej nie wykorzystać … Chcę być już tylko sobą, nikim innym. Hermetyczna sztuka do mnie nie przemawia, coraz bardziej się od niej oddalam. Staję się środowiskowym outsiderem a może raczej powinienem powiedzieć insiderem? Jestem zdystansowany wobec sztuki współczesnej, a jednocześnie krytycznie patrzę na kulturę popularną. Może lubię łączyć to co teoretycznie jest nie do połączenia…
Tak naprawdę emocje są wszędzie takie same (jeśli są bo istnieje oczywiście muzyka pozbawiona emocjonalnego oddziaływania, ale absolutnie nie jestem jej zwolennikiem). Wierzę w muzykę opowiadającą historie i przemawiającą do ludzi, muzykę, która dotyka... Wierzę w siłę piosenek, arii i melodyjek (o czym pisałem w zeszłym roku). Najwyraźniej lubię to bycie pomiędzy… Ciekawe gdzie mnie to zaprowadzi…
Comments