Chyba jestem pustynnym królikiem, pieskiem preriowym czy jakimś rodzajem jaszczurki ponieważ bardzo dobrze czuję się w pustynnym klimacie. Decyzja o przeprowadzce na pustynię była jedną z najlepszych jakie podjąłem podczas mojego pobytu w Kalifornii. Słońce, wysokie temperatury, niezwykła roślinność i przepiękne widoki na okoliczne góry sprawiły, że nie miałem wątpliwości, że Palm Springs jest najlepszym miejscem na przeprowadzkę.
Mimo, że jest to mój trzeci pobyt w tej uroczej miejscowości to nigdy nie miałem okazji spędzić tutaj więcej czasu niż trzy dni. Teraz dzięki niespotykanej gościnności i hojności moich wspaniałych przyjaciół Boba i Neila (dwóch moich „kalifornijskich aniołów”) mogłem przez prawie miesiąc zamieszkać w ich przepięknym domu i poczuć atmosferę pustyni. Oczywiście ktoś powie „Co to za przygoda, masz klimatyzowany dom, basen do dyspozycji, jedzenie w lodówce, prąd, internet i wszystkie inne zdobycze współczesnego świata!” To prawda, ale mimo tego wszystkiego pobyt tutaj ma w sobie coś magicznego i zupełnie odrealnionego. Z dala od ruchliwego, chaotycznego i wielokulturowego Los Angeles, pochmurnej i turystycznej Santa Monica, Palm Springs zdaje się być oazą spokoju, a widoki zapierają dech w piersi…
Palm Springs, liczący niespełna 46 tysięcy mieszkańców kurort, uzyskał prawa miejskie dopiero niecałe 90 lat temu. Pierwszy hotel, sanatorium wybudowano w 1909 roku, a szybki rozwój miasta przypadł na lata 30. XX wieku, dzięki przybywającym tutaj gwiazdom filmowym. Z Palm Springs jest na tyle blisko do Hollywood, że wszystkie osoby pracujące w przemyśle filmowym mogły/mogą wypocząć po całym tygodniu pracy na planie filmowym. W dwie godziny jazdy samochodem od Los Angeles można sobie zapewnić sobie bezpieczną przestrzeń, odciąć się od wszędobylskich dziennikarzy, tłumu fanów i zapewnić sobie azyl.
Lista osób ze świata biznesu, rozrywki, sztuki posiadających swoje domy w Palm Springs jest imponująca. Ze środowiska aktorskiego warto wspomnieć o Rudolfie Valentino, Judy Garland, Clarku Gable’u, Katharine Hepburn, Kirku Douglasie, Leonardzie DiCaprio, a z muzyków: Liberace, Cher, Erneście Krenku oraz o polskim kompozytorze Romanie Ryterbandzie. To tylko niewielka część mieszkańców, nie wspominając już o często pojawiającej się tutaj Marilyn Monroe (której olbrzymia rzeźba jest jednym z symboli miasta). Dużą część terenu zajmują kluby golfowe, dzięki czemu Palm Springs jest niekwestionowaną stolicą tego sportu w południowej Kalifornii. Dużą część społeczności miasta stanowią osoby LGBT.
Ludzie z Kalifornii złapali się za głowę jak usłyszeli, że chcę spędzić tutaj ostatni miesiąc mojego stypendium (właściwie jest to już okres po stypendium, ponieważ skończyło się ono 30 czerwca). Wysokie temperatury trwające od czerwca aż do września powodują, że duża część mieszkańców w tym okresie wyjeżdża z Palm Springs i przenosi się do domów w okolicznych górach. Obecnie miasteczko jest praktycznie opustoszałe, co niezwykle mi się podoba. Zamknięty w domu wybieram się na spacery o poranku, a resztę czasu poświęcam na pracę twórczą, lekturę, relaks (w basenie!) oraz rozmowy z moimi przyjaciółmi.
Okolica z przepięknymi kwiatami, egzotycznymi drzewami, okazałymi palmami, różnokolorowymi ptakami i niezwykła gościnność mieszkańców tego miejsca sprawiają, że cały czas chodzę uśmiechnięty i zadowolony z życia. Palm Springs to dla mnie naprawdę twórcza oaza, a także duchowa przestrzeń umożliwiająca konfrontację ze swoim życiem: jego lękami, nadziejami, pragnieniami i wizją przyszłości. Mam okazję poczuć się jak prawdziwa gwiazda filmowa ;) i jednocześnie zaczerpnąć sporo słońca i energii na kolejny rok w Polsce. Mimo, że powrót do ojczyzny zbliża się wielkimi krokami, czeka mnie jeszcze tutaj sporo wyzwań, o czym w kolejnym odcinku...
Comentarios