Ricky Ian Gordon (ur. 1956) wychował się na Long Island, a całe dorosłe życie spędził w Nowym Jorku. Jego życie rodzinne stało się tematem głośnej książki Donalda Katza Home Fires: An Intimate Portrait of One Middle-Class Family in Postwar America, opisującej skomplikowane losy jego żydowskiej rodziny. Jego biografia jest przykładem niezwykłego splotu traum, szczęśliwych spotkań i wybuchów twórczego talentu. Żaden wywiad nie uruchomił we mnie tyle łez co rozmowa z Rickym w grudniu zeszłego roku w jego mieszkaniu na Manhattanie. Ricky pisze obecnie swoją autobiografię w związku z tym zdecydowałem się nie publikować zbyt dużo informacji z mojego obszernego wywiadu. Jego książka powinna ukazać się w tym roku w Nowym Jorku, o czym na pewno poinformuję na blogu.
Rodzina Ricky'ego nie była szczególnie religijna, rodzice chodzili okazjonalnie do synagogi, ale mimo tego zdecydowali się wysłać swojego syna do hebrajskiej szkoły. Przez całe życie brakowało mu prawdziwej duchowości. W dzieciństwie nie do końca wiedział czy jest gejem i dużo czasu zajęło mu odkrycie własnej tożsamości. Kocha poezję od dziecka, jedna z jego trzech sióstr czytała mu wiersze na dobranoc. Wspomina że: „poezja nauczyła go porządkować świat wokół niego”. Zaczął pisać piosenki będąc jeszcze w siódmej klasie szkoły podstawowej. Po skończeniu szkoły średniej zdecydował się studiować fortepian na Carnegie Mellon University in Pittsburgh. Ale granie na fortepianie szybko stało się dla niego nie wystarczające, poczuł, że chciałby tworzyć muzykę.
„Nie byłem pianistą. Fortepian był jedynie moim narzędziem eksploracji muzyki… Pomyślałem, że może jestem kompozytorem. Poszedłem do kierownika działu muzycznego z pytaniem: „Co mam zrobić, żeby zostać kompozytorem?” Powiedział „Pisz muzykę”. To działo się przed letnimi wakacjami. Wróciłem do domu i napisałem mnóstwo muzyki, tak, jakbym nigdy wcześniej tego nie robił… Gdy tylko pomyślałem, że może jestem kompozytorem, muzyka zaczęła ze mnie wypływać. Wróciłem do szkoły i czułem, że zostałem kompozytorem”.
Niestety jego losy bardzo się pokomplikowały, przerwał studia i na wiele lat w jego życiu zagościł alkohol, seks i narkotyki. Otrzeźwiał nagle w wieku 33 lat, poczuł, że talent, który w tkwi w nim nie chce umrzeć, jego kreatywna siła chciała ocalić go od śmierci. I nagle... jego życia całkowicie się zmieniło.
Skomponował cykl dziewięciu pieśni dla czarnoskórej śpiewaczki Harold Blackwell „Genius Child”, która wykonała je w Carnegie Hall. Szczęśliwie przedstawiciele wytwórni płytowej RCA byli obecni na koncercie i od razu zdecydowali się nagrać cały cykl. Pieśni usłyszała także słynna pisarka Mary Rogers (autorka “Once Upon a Mattress” i “Freaky Friday”), która zaprosiła Ricky’ego do swojego domu. Grał dla niej dwie godzinny, a ona płakała. To wydarzenie było dla niej tak wstrząsające, że dwa tygodnie później zdecydowała się zorganizować dla niego koncert. Pojawili się na nim synowie Oscara Hammersteina, Ted Chapin, przedstawiciele fundacji Rogers and Hamstone. W tym czasie Ricky był praktycznie bez pracy, imał się różnych zajęć jak dostarczanie jedzenia na wynos, czy praca sprzątacza. Finalnie fundacja zdecydowała się płacić na utrzymanie Ricky’ego przez kolejne pięć lat, aby mógł komponować i wydała jego pieśni drukiem. To był początek wielkiej kariery, o której marzył przez lata, a która przez jego skomplikowane losy została praktycznie utracona.
„Dzięki fundacji zostały pięknie wydane cztery cykle moich pieśni z moją twarzą na okładce. To było naprawdę niesamowite… W tym okresie poznałem Jeffreya. Zakochaliśmy się, ale od początku wiedziałem, że Jeffrey jest nosicielem wirusa HIV.” Związek z Jeffreyem zapoczątkował nowy, twórczy etap w życiu Ricky’ego. Zaczął pisać bardzo dużo pieśni, a także intensywnie medytować i interesować się filozofią buddyjską.
„Miałem koleżankę Laurel, która pewnego dnia powiedziała: „Idę na zajęcia Medytacja i sztuka, to dla artystów, którym medytacja może pomóc”. Odrzekłem: „Pójdę z tobą”. Poszedłem z nią i coś się stało, tego dnia nauczyłem się medytować... Następnego dnia medytowałem i wyszedłem z mieszkania. Na rogu ulicy był sklep z serami i antykami… Coś się działo. Czułem się, jakbym chodził w chmurze. Kiedy wszedłem do tego sklepu, wszyscy zaczęli iść w moją stronę. A kobieta, która była właścicielką sklepu, zapytała: „Co robisz?” Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc po prostu powiedziałem: „Medytuję”... Zupełnie jakbym był otoczony aurą. To doświadczenie już nigdy się nie powtórzyło, ale było na tyle silne, że zmusiło mnie do medytacji. Podobno, kiedy zaczynasz medytować, bardzo często doświadczasz Boga”.
Medytacja i pragnienie jego partnera Jeffrey’a aby przed śmiercią zostać buddystą skłoniły Ricky’ego do napisania swojej pierwszej opery The Tibetan Book of Death. Jak sam wspomina miała to być opera, która miała pozwolić choremu na AIDS Jeffreyowi umrzeć w spokoju. Myślę, że warto w tym miejscu posłuchać samego Ricky’ego, w jaki sposób opowiada o całej sytuacji i swoim dziele w spisanym przeze mnie wywiadzie i krótkim filmie zrealizowanym 2018 roku.
„Jeffrey przyjechał do Houston na premierę opery. Zrobiło mu się jednak niedobrze od upału i wilgoci. Pewnego dnia poszliśmy do domu towarowego, bo chciałem mu kupić nowe trampki. Weszliśmy na dział perfum, który dosłownie prawie go zabił. Więc wróciłem z nim do domu, zadzwoniłem do opery i byłem tak rozhisteryzowany, że nie mogłem mówić. Kaszlący Jeffrey wbiegł do pokoju, a ja zaczęłam szlochać. Przestał kaszleć i zaczął się mną opiekować. Następnego ranka musieliśmy odesłać ich do domu”.
Jeffrey zmarł miesiąc po premierze opery The Tibetan Book of Death. Ricky opiekował się nim do końca i zaczął w tym trudnym czasie pisać bardzo dużo tekstów. Kiedy w 2007 roku Jeanie Zuckerman, dyrektorka letniego festiwalu Bravo Veil Valley Music Festival poprosiła Ricky’ego aby został kompozytorem-rezydentem w 2008 roku i napisał 10-20 minutowy utwór dla Miami String Quartet. Ricky zdecydował się powrócić do serii poematów napisanych po śmierci Jeffrey’a, które opowiadały o zakupionych przez nich zielonych trampkach. Tak powstał najbardziej niezwykły utwór w karierze Ricky’ego, jak podkreśla wielu krytyków, absolutne arcydzieło. Teksty Green Sneakers są autobiograficznym zapisem ostatnich dni w życiu Jeffrey'a i ostatnich dni ich relacji. Cykl jest jednym z najbardziej przejmujących utworów w dorobku Ricky'ego.
Pisząc Green Sneakers Ricky miał już za sobą wiele doświadczeń operowych. Jego opera The Grapes of Wrath oparta na powieści Johna Steinbecka została wystawiona w Minnesota Opera w 2007 roku i odniosła olbrzymi sukces. To zadecydowało, że nagle stał się rozpoznawalnym kompozytorem operowym w całych Stanach Zjednoczonych. Posypały się kolejne zamówienia i tak powstały: A Coffin in Egypt (2014), 27 (2014), Morning Star (2015), The House Without a Christmas Tree (2017), Ellen West (2019), The Garden of the Finzi Continis (2022), Intimate Apparel (2022).
Kariera Ricka nigdy nie byłaby możliwa w Europie. Nie ukończył bowiem studiów muzycznych, nie wygrał żadnych konkursów kompozytorskich i pisze melodyjną muzyką, o której w Europie wszyscy akademiccy krytycy i kompozytorzy wyrażają się lekceważąco. Czy naprawdę się tym jakoś bardzo przejmuje… Nie sądzę... Jest bardzo szczęśliwy mogąc komponować taką muzykę, jakiej pragnie z dala od wszelkich tendencyjnych nacisków. Mieszka wraz ze swoim partnerem w centrum Nowego Jorku i utrzymuje się tylko z komponowania. Ukończył studia muzyczne dopiero w roku 2018 na University of Michigan, a mowę z uroczystości wręczenia dyplomow załączam jak pointę. Posłuchajcie sami...
Zachęcam do odwiedzenia strony kompozytora: https://www.rickyiangordon.com/
Comments