Nieopodal nadmorskiej promenady w Venice znajduje się nietypowa wegańska knajpka nazwana Café Gratitude (Wdzięczność). Kiedy moi przyjaciele z Santa Monica zabrali mnie do niej, pierwszą rzeczą o jaką poprosili było wymówienie na głos za co jestem wdzięczny. Bardzo mnie to urzekło. Pomyślałem, dlaczego tak rzadko dziękuję za to co mam, a tak bardzo pożądam tego czego nie mam…
Dzisiaj cały dzień chodziłem po Parku Śląskim i zachwycałem się jak dużo zmieniło się w nim podczas mojej rocznej nieobecności w Katowicach. Zaczęto naprawiać kanał, dokończono ogród japoński, trwa budowa drugiego odcinka kolejki linowej Elki i zupełnie przebudowano planetarium wraz z obserwatorium. Muszę powiedzieć, że całość robi imponujące wrażenie i pokazuje, że jako Ślązacy naprawdę mamy za co być wdzięczni.
W mojej opinii Park Śląski jest ewenementem na skalę światową. Zachwycamy się Central Parkiem w Nowym Jorku i Golden Gate w San Francisco, ale tak naprawdę powinniśmy się chwalić, że mamy takie cudeńko w samym centrum aglomeracji. Park Śląski z miasteczkiem rozrywki, zoo, planetarium i wieloma innymi atrakcjami (np. kąpieliskiem fala i kolejką linową). A to wszystko rzut beretem od ciągle zmieniających się Katowic.
Przyznaję, że będąc w Central Parku niektóre miejsca przypominały mi Park Śląsk, brak w naszym parku tylko porządnego muzeum i ślizgawki (może ktoś powinien o tym pomyśleć?). Chodząc po Golden Gate pewne okolicy pachniały wręcz Parkiem Śląskim (oczywiście nie ma tutaj olbrzymich drzew i nie można od razu wyjść na plażę jak w Golden Gate). Czy była to tylko tęsknota za Śląskiem czy faktycznie parki te mają pewne cechy wspólne?
A może właśnie wtedy zdałem sobie sprawę jak wiele zawdzięczam Parkowi Śląskiemu. Ile pięknych i trudnych rozmów w nim przeprowadziłem, w ilu spotkaniach uczestniczyłem, jak często wylegiwałem się na słońcu i przemykałem rowerem przez leśnie ścieżki. Park Śląski był w pewien sposób moim domem od 13 do 23 roku życia, potem zdradziłem go na rzecz Doliny Trzech Stawów gdzie mieszkałem prawie 8 lat, a następnie mikołowskich lasów. Wróciłem ze stypendium Fulbrighta i na nowo odkryłam park (może powinienem zamieszkać w jego pobliżu?).
Jadąc moją ukochaną kolejką Elką i oglądając przepiękne chmury pomyślałem – jestem wdzięczny za to, że tu jestem, z całym balastem życia i doświadczeń. Ten park stanowi ciekawą kwintesencję mojego życia – począwszy od zabawki, którą straciłem w jednym ze stawów jak miałem 3 latka. Pamiętam, jak bardzo byłem przerażony tym, że to co ukochałem nagle przepadło i nie da się tego uratować. To była chyba pierwsza lekcja straty jaką dostałem od życia… Zawsze myślałem o tej zabawce, która leży na dnie i czeka, że ktoś ją w końcu odnajdzie. Myślę, że została odnaleziona i zmiażdżona przez koparkę czyszczącą staw i w ostateczności znalazła się na śmietniku. Mimo ponad 40-tu lat dalej żywo to wszystko pamiętam.
Park Śląski był dla mnie chyba pierwszym odkryciem natury i ciszy, która zaprowadziła mnie potem do klasztorów i pomogła zrozumieć duchowość. Nigdy nie zapomnę wycieczki z moim bratem pewnego lata, kiedy miałem z 5 lub 6 lat. Rozpętała się burza, kolejka nagle się zatrzymała, w strugach deszczu zawisnęliśmy gdzieś pomiędzy Planetarium a Zoo. Z jednej strony poczułem bezgraniczny strach, z drugiej byłem skazany na mojego starszego brata, który musiał opanować moje trudne emocje (co zawsze mu świetnie wychodziło). To była kolejna lekcja parku. Pamiętam też wielką ulewę, kiedy jako 10 latek z moim przyjacielem Grzesiem zjeżdżaliśmy z Planetarium pomiędzy milionem małych żabek, które wydostały się z okolicznych stawów. Aby uciec i dostać się do domu rozjechaliśmy na pewno ich setki. Po raz pierwszy poczułem, że moje życie to śmierć wielu niewinnych stworzeń. Kolejna lekcja parku...
Jestem wdzięczny za ten park i to, że mogłem tutaj wrócić i docenić to co mam na co dzień. Nasze życie ucieka na gonieniu "króliczka", w każdym możliwym aspekcie, a może warto dać mu uciec i zobaczyć, że wokoło jest dużo więcej pięknych miejsc i stworzeń, że goniąc za iluzjami tracimy esencję życia i że tak naprawdę największą przeszkodą do szczęścia jesteśmy my sami.
Może powinienem otworzyć w Parku Śląskim knajpkę i prosić ludzi przed zamówieniem posiłków aby powiedzieli za co są wdzięczni Parkowi Śląskiemu… Myślę, że lista byłaby bardzo długa… Może ktoś kiedyś zrealizuje mój pomysł… Knajpka nazywałaby się Wdzięczność.
Pomyśl, że przenosisz się do Café Gratitude, niedaleko Venice Beach, i zapytaj sam siebie: - A Ja za co jestem wdzięczny?
Comments