Od powrotu na Śląsk towarzyszy mi poczucie nierealności. Chodzę po ulicach miast i zastanawiam się czy mój wyjazd do Kalifornii naprawdę się wydarzył. A może mi się przyśnił? Wrażenie iluzji potęguje jeszcze zmiana czasu. Sennym, mglistym wzrokiem ogarniam rzeczywistość, nie mogę spać i ciągle budzę się w nocy. Funkcjonuję w kilku czasach... Może zapadłem w śpiączkę, Kalifornia mi się przyśniła, a teraz próbuję się obudzić po rocznym letargu? Wyjechałem w wakacje i wróciłem w wakacje, może rzeczywiście przez rok śniłem…
Przez moją głowę przebiegają różne obrazy, przypominają mi się ludzie, dźwięki i zapachy, te z Kalifornii i te ze Śląska mieszają się ze sobą tworząc dziwny obraz rzeczywistości. Wszystko wydaje się mniejsze, niedosłodzone i smakuje lepiej… Wszędzie słychać Polski język i widać białych ludzi. Przez ulice idą pielgrzymki. Co to za planeta? To moja planeta…
Wszystko w ciągu jednego dnia się zmieniło jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Szybkość z jaką samoloty pokonują dystanse próbuje oszukać nasz mózg. Natury jednak nie oszuka… Adaptacja do nowych warunków zajmuje parę dni… Świat naprawdę stanął na głowie. Przez rok pisałem ludźmi z Polski, aby utrzymać kontakty z rodziną i pielęgnować przyjaźnie. Teraz piszę z przyjaciółmi z Kalifornii jakby byli moją kalifornijską rodziną. Tęskniłem za Polską będąc w Santa Monica, teraz tęsknię za Kalifornią będąc w Katowicach. W sumie uczucie pozostało, ale nabrało innego kierunku…
Cieszę się, że mimo tego, że nie było mnie na Śląsku prawie rok, udało mi się nie stracić przyjaźni i utrzywać kontakty z Akademią Muzyczną. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu mi powiedział, że mam kiedyś jeszcze powrócić do Santa Monica to przecząco bym pokiwał głową. Po 5 miesiącach w Kalifornii miałem duży kryzys, chciałem rzucić stypendium i wracać. Amerykańska ziemia była mi tak obca, a Polska jawiła się jako dziecięca kraina szczęśliwości. Gdybym wtedy wrócił nie poznałbym wielu ludzi, nie odwiedził wielu miejsc, nie zorganizowałbym koncertu i nie miałbym możliwości rozwinąć swojego projektu operowego. Czasem jednak warto zagryźć zęby i przeczekać, zobaczyć co przyniesie los… To, że wytrwałem dało mi dużo siły i naprawdę mnie zmieniło na lepsze… Możliwości, które otwarły się w Kalifornii zaskoczyły mnie… Wiem, że jeszcze tam powrócę, zostawiłem tam bowiem część swojego życia. Nie wiem też czy w jakiś przedziwny sposób Kalifornia nie zadecyduje o mojej przyszłości…
Poszedłem dzisiaj do banku PKO wypłacić pieniądze. Wkładam kartę i pojawia się dziwny komunikat: Transakcja walutowa, opłata 18 dolarów. Pomyślałem: „Hmm, coś tutaj jest nie tak…” Przerwałem transakcję i wyjąłem kartę. Okazało się, że to moja amerykańska karta bankowa… Więc to jednak nie była śpiączka, chociaż chodzę senny i nie potrafię się wybudzić. Wszystko działo się naprawdę...
Commentaires